sobota, 23 czerwca 2012

003

       Obudziłam się rano trochę wcześniej niż zadzwonił budzik, co było niesamowicie rzadkie w moim przypadku. Wstałam z łóżka, które swoją drogą było niezwykle wygodne, i przetarłam oczy. Podeszłam do okna, spoglądając na poranny Londyn. Śliczny jak zawsze.
       Spojrzałam na zegarek. Ósma piętnaście. Miałam chwilę, by iść do Wembley Areny. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic. Ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy, wybrałam czerwone trampki i otworzyłam drzwi od pokoju. Wyszłam i pierwszym, co zobaczyłam, była burza brązowych włosów.
       - Niall! - zawołałam i zamknęłam szybko drzwi. Blondyn odwrócił głowę, machając mi. Ruszyłam w kierunku nowego kolegi i w tym samym czasie ktoś otwierający drzwi innego pokoju, wpadł na mnie z impetem.
       - Błagam, znowu ty? - usłyszałam i momentalnie zamarłam. - Czy ty nigdy się nie odczepisz?
       - Malik, nie denerwuj mnie, bo znam twój numer pokoju! Przecież ja się ciebie tylko raz zapytałam o twoje imię, więc o co ci, do jasnej cholery, chodzi? No proszę, powiedz, bo nie wiem!
       Chłopak zmierzył mnie wzrokiem (nie znam jego imienia, tylko nazwisko. Głupi Bezimienny-Malik) i odszedł w stronę windy.
       - No dobra, to było co najmniej dziwne - doszedł mnie chłopięcy głos. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na jego właściciela. Miał brązowe loki i zielone oczy, a na sobie, rzucającą się w oczy, fioletową bluzę. - Nie przejmuj się, czasem jest nerwowy.
       - Tak, już to słyszałam.
       - Chyba nie lubi brunetek... No nic. Ja lubię - spojrzałam na niego krzywo. Czy to był jakiś podryw? Oby nie. - Gdzie idziesz? Chyba ktoś na ciebie czeka. Szkoda. Złapię cię później! - i odszedł.
       Ale się nagadałam. Aż się zmęczyłam. Podeszłam do zdezorientowanego Niall'a i uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzałam na zawieszony ja jego ramieniu plecak. Pewnie był cały wypchany kanapkami.
       - Skoro wziąłeś drugie śniadanie, możemy iść - powiedziałam i razem ruszyliśmy na zewnątrz.

       Czułam się, jakbym miała deja vu. W holu znowu było pełno ludzi (choć mniej niż ostatnio). Wiedziałam, że moje szanse na dostanie się dalej były coraz mniejsze. Przykleiłam na siebie kartkę z numerem i imieniem i poszłam usiąść na jednym ze stołów. Włożyłam słuchawki do uszu i poruszałam głową w rytm muzyki. Po jakimś czasie zauważyłam, że stoi i produkuje się nade mną jakiś chłopak, który pewnie myślał, że jestem tak nieśmiała, że tylko kiwam głową na jego słowa. Wyciągnęłam dyskretnie słuchawki, nadal na niego patrząc.
       - A tak w ogóle, to na imię mi Louis - przedstawił się, wyciągając ku mnie rękę. - A ty jesteś... Joanne. Cześć.
       - Jo. Jestem Jo - poprawiłam go szybko.
       - Odezwałaś się! Jestem w szoku! Przedstawiałem się już z pięćdziesiąt razy i czekałem aż wyjmiesz słuchawki - uśmiechnął się, a ja zrobiłam się momentalnie czerwona. - Nic nie szkodzi. To było zabawne, jak tak sobie kiwałaś głową. Czego słuchałaś?
       - Bon Jovi... Lubisz?
       - Uwielbiam! - zawołał, na co połowa sali odwróciła głowy w naszą stronę. Wiem już, że Louis jest głośny, że nazywa się Louis (jestem niesamowita), i że go polubiłam. Zawsze coś. - A co sądzisz o The Fray?

       Otworzyli drzwi na salę i wszyscy popędzili, by zająć dobre miejsca, ale ja byłam zbyt leniwa, żeby biec. Kiedy doszłam na scenę, przecisnęłam się przez tłum ludzi i stanęłam z przodu, patrząc na Simona i Louis'a.
       - Witam wszystkich ponownie. Miło mi na was patrzeć i gratuluję wam, bo w końcu tutaj jesteście. Mam nadzieję, że jesteście przygotowani na najgorsze, bo mamy zaszczyt gościć tutaj jednego z najlepszych choreografów na świecie. Pracował między innymi dla Beyonce i Britney Spears. Panie i panowie, oto Brian Friedman. Dzisiaj zaczniecie ćwiczyć bez podziału na kategorie układ przygotowany przez Briana.
       - Cześć, moi drodzy! Mam nadzieje, że macie ze sobą ze sobą jakieś wygodne buty, bo w szpilkach nie pozwolę wam zatańczyć - tutaj spojrzał wymownie na jedną z dziewczyn w pierwszym rzędzie. - Będę wam mówić po imieniu, wy mówcie na mnie Brian i wszyscy będą zadowoleni. To co? Zaczynamy! Ustawcie się w równych odstępach i obserwujcie!
       Dosłownie w tym momencie Brian włączył radio, doszły mnie dźwięki "Telephone" Lady Gagi i zaczęły się próby. Pokazał nam jaką dziwną choreografię i kazał powtórzyć. Mówiąc szczerze, nie zapamiętałam nic. Nogi mi się plątały i obawiałam się o życie ludzi, stojących wokół mnie. Po jakiś dwóch godzinach nieustannego tańca, zmęczona usiadłam przy ścianie i obserwowałam, jak idzie innym. Zauważyłam Niall'a, który z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, próbował zatańczyć układ. Dalej widziałam Cher, Louisa, siedzącego przy przeciwnej do mnie ścianie Malika i tego kolesie, który powiedział, że potem mnie złapie. Mam się bać?
       - Jo, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli nie zatańczysz, nie przechodzisz - doszedł moich uszu głos Briana. Momentalnie wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Ostatnim, co zobaczyłam przed tym jak spojrzałam na Friedmana, był szeroki, zwycięski uśmiech tego zielonookiego chłopaka. - Mogę wiedzieć, co robisz?
       - Aktualnie siedzę - wypaliłam, zanim pomyślałam. Brian spojrzał na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem, ale się odwrócił.
       Niechętnie wstałam z ziemi i udałam się z powrotem udałam się na swoje miejsce. Zauważyłam kątem oka, ze spogląda na mnie Simon. Niedobrze. A może i dobrze. "Oni muszą cie zapamiętać, jeśli cię nie zapamiętają, odpadniesz i nikt o tobie wiedzieć nie będzie". Dzięki, tato, jesteś mądry.
       W końcu znowu podzielili nas na grupy i mieliśmy tańczyć razem. Najpierw grupy, potem 28+ (gdy przybyliśmy do Wembley Areny poinformowano nas o tej zmianie z 25 do 28), zaraz po nich chłopcy i dziewczyny. Cieszyłam się, że będę ostatnia, bo do najlepszych tancerzy, to ja nie należałam.
       Usiadłam sobie na krześle za sceną i czekałam na swoją kolej. Słyszałam krzyki Briana dochodzące ze sceny ("3...2...1... Zaczynamy!", "Freestyle!", czy "Czas na następną grupę!"). Obróciłam głowę i ujrzałam siedzącego kawałek dalej Malika. Debil spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok.
       - Przepraszam.
       Czy to było do mnie, czy ja się przesłyszałam? Spojrzałam znowu na Mulata i zamarłam, bo patrzył on na mnie. Nie odzywałam się, tylko czekałam, aż się ponownie odezwie.
       - Przepraszam - powtórzył, nie patrząc mi w oczy. - Naskoczyłem na ciebie bez sensu. Nie dziwię się, że mnie nie lubisz. Jedzą mnie nerwy, zaraz odpadnę z programu i zachowałem się w stosunku do ciebie jak dupek.
       - Z grzeczności nie zaprzeczę - powiedziałam, a kącik moich ust uniósł się nieznacznie. Chłopak chyba to zauważył, bo uśmiechnął się lekko.
       - Więc... Jestem Zayn.
       - Jo.
       Usłyszałam jak Brian krzyczy "Chłopcy na scenę!", a Zayn ani ruszył.
       - Nie idziesz?
       Pokręcił w odpowiedzi głową, mrucząc, że nie potrafi tańczyć i nigdy tego nie zrobi, a ja, wiedząc, że go nie przekonam, żeby poszedł (był chyba równie uparty jak i ja), wstałam i szybkim krokiem ruszyłam na scenę.
       Spojrzałam na Friedmana, który patrzył na chłopaków.
       - Są wszyscy? No to zaczynamy.
       - Nie wszyscy - powiedziałam wystarczająco głośno, by mnie usłyszeli. - Za sceną siedzi chłopak i chyba potrzebuje, żeby ktoś mu pomógł - spojrzałam tym samym na Simona.
       - I sądzisz, że powinienem być to ja? - zapytał, unosząc jedną brew. - Jest wystarczająco duży, żeby podejmować decyzje za siebie.
       - Jednak wydaje mi się, że tylko pan może mu pomóc - nie wiem, co sobie pomyślał, ale poszedł za kulisy. I nie wiem, co powiedział Zaynowi, ale ten wrócił i zatańczył. Czuję się z siebie dumna. Będę musiała o tym powiedzieć rodzicom. Niech czują się dumni ze mną.
       Nadeszła nasza kolej, a ja stanęłam w wolnym miejscu na scenie.
       - Jo, kochana, przesuń się trochę do przodu, bo cię nie widać - powiedział Brian. Dzięki, zepsułeś mój plan!
       Friedman włączył muzykę, a ja zaczęłam tańczyć. Tańcem bym tego nie nazwała, ale niech Brian nazywa to, jak chce. Skończyłyśmy, wiecznie zadowolony Brian pożegnał się z nami i życzył miłego wieczoru. Wyszłam szybko z budynku, chcąc iść do hotelu, jednak zostałam otoczona szczęśliwymi ludźmi, opowiadającymi mi, jak bardzo chcą przejść dalej. Miło.
       - Jo, dziękuję - usłyszałam głos Zayna, który stał z rękami w kieszeniach za mną. - Jestem twoim dłużnikiem - powiedział i uśmiechnął się szeroko, a mi zrobiło się cieplej na sercu. - Idziesz do hotelu?
       Zauważyłam biegnącego w moją stronę Niall'a.
       - Cześć, Jo! - zawołał. - Cześć, Zayn! Idziemy?

6 komentarzy:

  1. świetne, czekam na nn. ;)
    @SmileFoorMe

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc droga autorko ukazałaś Zayn'a jak jakiegoś dupka, a ja go dość lubię więc to był błąd!!!! Bardzo duży błąd. Ale i tak będę dalej czytać, ponieważ teraz masz się ogarnąć i napisać coś super! Nie żartuję - super! Będę czekać,a następny komentarz będzie niemiły. Hłehłe!
    Super dobór piosenek a no i przecież oprócz głównej bohaterki to tam są same fakty :D Super
    MissIWillKillYou

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za nagła zmiana panie Malik!!
    Świetny blog!! ♥♥♥
    Zapraszam do mnie - nowy part ------> im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. haaja Jo :D rozkazala samemu Simonowi pojsc do Zayna! brawoooo :D znalazlam link, jestem mistrzem. wiem ;) czekam na nn!xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jo to taka jakby.. ja? Serio z charakteru mi mnie przypomina xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! :D
      No to musimy być podobne, bo Jo ma kilka moich cech charakteru! :D

      Usuń