środa, 5 września 2012

005


       Nie minęło dziesięć minut od mojego wyjścia tydzień temu z Wembley Areny, a rozległ się dzwonek mojego telefonu.
       - Harold? - zapytałam na wejściu.
       - Jo, przeszliśmy! - tylko to usłyszałam, bo potem zaczęły się trzaski, krzyki. Wiem tylko, że usłyszałam głosy Niall'a, Zayna, Louisa i Liama. - Przeszliśmy! Haggins, kocham cię! Kocham wszystkich!
       - Haroldzie, oddaj telefon komuś bardziej ogarniętemu. Może Liamowi? - zapytałam, a pomrukujący coś Harry podał telefon Payne'owi. - Może ty mi normalnie wytłumaczysz, co się właśnie stało?
       - Simon właśnie nam powiedział, że możemy przejść dalej, ale tylko jako grupa, ja, Harry, Niall, Zayn i Louis! Jesteśmy teraz One Direction! - wiedziałam, że on mi normalnie wytłumaczy.
       - Gratuluję, chociaż ta nazwa chyba troszkę dziwna.

       Tak, minął już tydzień, a ja teraz wybieram się na kolejny etap programu - judges' houses. To już koniec. Ostatni punkt do live shows. Okazało się, że moją mentorką jest Cheryl Cole. To dobrze, bo gdyby był to Simon raczej nie miałabym żadnych szans na przejście dalej.
       Razem z innymi dziewczynami musiałyśmy lecieć od Cheryl do Los Angeles. Nie wiem, dlaczego akurat tam, ale mi to pasowało. Gdy w końcu doleciałyśmy do miasta przesiadłyśmy się do limuzyny. Usiadłam między Cher a Rebeccą i włożyłam słuchawki do uszu. Gdy wyszłam z limuzyny prawie się przewróciłam z wrażenia. Dom był wielki. To chyba nawet nie był dom. To był ogromy i piękny pałac. Biały. Cheryl przywitała nas, jak zwykle wyglądając ślicznie, i powiedziała, że następne dwa dni będą jednymi z najgorszych w naszym życiu, pod względem ćwiczenia głosów (ujęła to troszkę inaczej, ale sens był taki).
       Pierwszego dnia, którego przyleciałyśmy, mogłyśmy odpocząć, dopiero następnego dnia rano zaczęła się jazda. Po śniadaniu - ćwiczenia, po ćwiczeniach - inne ćwiczenia, po obiedzie - ćwiczenia, po ćwiczeniach - jeszcze inne ćwiczenia, po kolacji - uwaga, mogłyśmy iść spać. Następnego dnia zostałam bezkarnie obudzona przez Cher, która przybiegła do mojego pokoju, chcąc się zawczasu pożegnać, bo dzisiaj odpadnie z programu.
       - Cher, o co ci do cholery chodzi? Przecież nie odpadniesz!
       - Odpadnę! Czy ty słyszysz mój głos? - no dobra, rzeczywiście miała jakąś dziwną chrypkę. - Nie wiem, co takiego robiłam, że ją dostałam, ale jest! - już chciałam powiedzieć, że nie trzeba wczoraj było biegać po całym domu, wrzeszcząc jak to jest się szczęśliwym, ale się powstrzymałam.
       Jeszcze przez jakiś czas przekonywałam ją, że jest zbyt dobra, żeby odpaść. Cher poszła do Rebecci po coś na gardło.
       Gdy tylko Cher wyszła z pokoju, ubrałam spodnie od dresu i wielką bluzę z kapturem i zeszłam po cichu na dół. Było jeszcze więcej kamer niż wczoraj, co mnie trochę przestraszyło.
       - Jak się czujesz? - usłyszałam głos Treyc, która stała obok mnie, patrząc na szklankę, którą napełniałam jakimś przeciwbólowym środkiem, z czego nie zdawałam sobie sprawy. - Boli cię coś?
       Odłożyłam szybko szklankę na blat, sama nie wiedząc, dlaczego akurat środek przeciwbólowy.
       - To... dla Cher! - powiedziałam po chwili. - Coś ją bolało.
       - Ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nie można zażywać tak dużej dawki leków? - zapytała, wyglądając jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem. - Głupia jesteś, Jo. Przecież widziałam, że nie wiedziałaś, co robisz - powiedziała Treyc i zaczęła się śmiać. Sięgnęła po bułkę i zaczęła się kierować do wyjścia. - Nie zapomnij tego wylać, bo jeszcze ktoś to wypije.
       Posłusznie wylałam mój 'wywar' i dopiero po chwili zauważyłam, że mnie kamerują. Fajnie. Pewnie to gdzieś opublikują. Już widzę te tytuły: "Joanne Haggins chce otruć swoją koleżankę Cher Lloyd!" Tak, to jest to.

       - Nie martw się - powiedział Niall przez telefon. - Będzie dobrze i wszystko...
       W tym momencie telefon wyrwał mu Louis.
       - Zdenerwowana?
       - Jak cholera.
       - Jo, kochana, nie myśl o tym, że będą cię oceniać! Naprawdę! Nie myśl, że możesz odpaść, że możesz się nie spodobać, że to jest "szansa twojego życia", a wszystko będzie dobrze!
       - Dziękuję, Louis, wielkie dzięki!
       - Zawsze do usług!

       Nadszedł czas by zaśpiewać jedną piosenkę, którą ćwiczyłam całą noc. Ludzie poprawiali mój wygląd, jakby nie robili tego rano. Razem z dziewczynami usiadłyśmy na kanapach i czekałyśmy na swoją kolej. Poszła Katie, Rebecca, Gamu i nadszedł czas na mnie.
       - Witaj, Jo. Wszystko w porządku? - zapytała Cheryl, patrząc w moje przerażone oczy.
       - Mały stres? - zapytał Will.I.Am, spoglądając na mnie znad swoich przeciwsłonecznych okularów. Swoją drogą, po co mu przeciwsłoneczne okulary w pokoju?
       - Taki malutki - przytaknęłam, stając na wyznaczonym miejscu.
       - Skoro malutki, to zaczynaj - powiedziała Cheryl z lekkim uśmiechem.


       - Dobrze, dziękujemy - powiedziała Cheryl, kiwając głową. Jak wychodziłam spojrzała porozumiewawczo na Will'a.
       - I jak ci poszło?
       Pokręciłam głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie wiedziałam, czy poszło mi dobrze. Powinnam się tego dowiedzieć dopiero wieczorem.

       Chodząc po tym wielkim domu można się było łatwo zgubić. Ja byłam na to przykładem. Gdy chciałam iść do mojego pokoju jakimś cudem znalazłam się na tarasie. Potem w kuchni, pięciu innych łazienkach i magazynkach. Po chwili znalazłam się w dużym-wielgaśnym pokoju. Ściany były koloru wrzosu. Białe krzesła ustawione przy białym stole. Na środku stała fioletowa kanapa, z siedzącą na niej samą Cher Lloyd, którą próbowałam przecież dzisiaj otruć. Cher spojrzała na mnie swoimi ślicznymi, zapuchniętymi od płaczu oczami.
       - Myślałam, że nikt nie zna tego miejsca - powiedziała Cher.
       - Tak... Ja też tak myślałam - przyznałam szczerze. Nigdy nie widziałam tego pokoju, chociaż byłam tutaj już dwa dni.
       Przez chwilę milczałyśmy. Po chwili jednak odezwała się ponownie Cher.
       - Jo - zaczęła. - Czy kiedyś powiedziałaś siebie " To jest mój czas!", a potem wszystko zepsułaś?
       - Tak. Wiele razy.
       - Ja tak mam teraz. Ten konkurs był moją szansą, a wszystko zepsułam.
       Nie miałam pojęcia, jak mam ją pocieszyć. Powiedziałam tylko, że na pewno była świetna i przesadza, po czym ją przytuliłam. Tylko tyle mogłam dla niej zrobić.

       Siedziałam obok Cheryl, czekając jej decyzje. Miałam wodę w mózgu. To było straszne - siedzieć tam i czekać, na decyzję, jakby chodziło o życie lub śmierć.
       - Jo, nie denerwuj się, przecież wiesz, że jesteś wspaniała, boję się jednak, jak sobie poradzisz z krytyką, która spotyka gwiazdy codziennie. Jakby ci to powiedzieć... - w tym momencie serce zaczęło mi tak bić, że myślałam, że utoruje sobie drogę przez poje ciało i wyskoczy na zewnątrz, krzycząc coś o wolności i nudnym życiu we mnie. Dziwnie to zabrzmiało. - Przykro mi - byłam pewna, że teraz mi nie wyskoczy. Zatrzymało się na dobre. - Przykro mi, że będziesz miała podwójną robotę z nauką i programem! Nie patrz tak na mnie! Przechodzisz dalej! Jesteś w mojej - najlepszej - czwórce!
       Wtedy było mi wszystko jedno. Mogli mnie krytykować ile chcieli. Przeszłam dalej!

wtorek, 10 lipca 2012

004


       Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Właściwie pukaniem tego nazwać nie można. Ktoś walił pięściami w drzwi hotelowe. Spojrzałam w tamtą stronę, ale ani śmiałam wstawać z łóżka.
       - Jo! Wstawaj! Dzisiaj śpiewamy! - doszedł moich uszu głos Niall'a. Co jak co, ale on uwielbiał mnie budzić.
       - Nie wiem czy zauważyłeś, ale śpiewamy prawie codziennie! - odkrzyknęłam, jednak powoli zbierałam się z łóżka, co skończyło się bliskim kontaktem z podłogą. Głośnym kontaktem z podłogą.
       - Jo, co tam się stało? - zapytał Zayn. A miałam nadzieję, że nic nie słyszeli. - Wstawaj szybko, bo Nialler jest głodny, a się nie wyrobimy jeśli zaraz nie wstaniesz!
       Nigdy nie zrozumiem dlaczego oni na mnie czekają. Słodziaki.
       Wstałam z podłogi i zbierając po drodze rzeczy do ubrania, wpuściłam chłopaków do środka. Pobiegłam do łazienki i przebrałam się w jakieś wygodne ubrania. 
       Dzisiaj na bootcampie mamy zaśpiewać jedną piosenkę, a jutro usłyszymy kto przechodzi dalej, a ja mam wciąż nadzieję, że będę to ja. Tak samo jak wszyscy inni. No cóż. Ich sprawa.
       - "Nieważne jak daleko dojdziesz, zawsze będziesz naszą wspaniałą, malutką córeczką"
       Słowa rodziców dźwięczą mi w głowie od wczorajszego wieczora. Strasznie się za nimi stęskniłam przez te kilka dni. 
       Już ubrana, wyszłam z łazienki i razem z Horanem i Malikiem udałam się na śniadanie. 

       Po śniadaniu opuściłam chłopaków i poszłam do Milkshake City. Stanęłam na samym końcu przeogromnej kolejki. Zaraz spóźnię się na najważniejszy moment w moim życiu, ale bez shake'a się stąd nie ruszę.
       - Mówiłem, że cię złapię - usłyszałam za sobą, ale nawet nie musiałam się odwracać. - Cześć, Jo.
       - Witaj, Harold - wyobrażam sobie jak teraz przewraca tymi zielonymi oczyma.
       Tak naprawdę to złapał mnie już kilka razy, ale on się chyba nigdy tym nie znudzi. Dziecko szczęścia.
       - Co ty tutaj jeszcze robisz? - zapytał Harry, ale tym razem to ja przewróciłam oczami.
       - No nie wiem, Harry, może chcę zamówić shake'a? 
       - Na to bym nie wpadł.
       - Tak właśnie myślałam - odcięłam się i zrobiłam krok w stronę lady. 
       Przełamałam się i odwróciłam w jego stronę. Zielone oczy, kręcone włosy, innymi słowy norma.  
       - A co ty tutaj robisz? - zapytałam, sama nie wiedząc, po co.
       - Chcę się dowiedzieć, jak trafisz na Arenę - wyjaśnił krótko, a ja spojrzałam na niego jak na głupiego. - Chcę wiedzieć, jak zdążysz na czas na bootcamp - nadal nic mi to nie mówiło. - Zaraz zaczyna się program, a stąd idzie się z piętnaście minut. To będzie zabawne.
       Wytrzeszczyłam na niego oczy i złapałam go za rękę - jakoś nie obchodziło mnie, co o tym pomyślał - i zaczęłam biec. Dobrze, że jestem całkiem szybka. 
       - Macie szczęście. Minuta i byśmy zamknęli drzwi - powiedziała jakaś kobieta, dłonią pokazując, gdzie mamy iść. 
       - Witam wszystkich. Miło mi was ponownie zobaczyć. Jestem Savan Kotecha, jeśli ktoś nie pamięta. Dostaniecie zaraz listę piosenek, a ja pomogę wam w wyborze tej jednej, którą zaprezentujecie sędziom. Skoro wszystko jasne zapraszam pierwsze osoby...
       Jakaś dziewczyna dała mi plik kartek z dużą ilością piosenek. Przejrzałam je. Większość znałam. Usiadłam obok zamyślonej Cher. Uśmiechnęła się do mnie i zaczęła paplać, jakiego ma stresa. 
       W końcu usłyszałam moje imię, wypowiedziane przez Savana i kiwając Cher razem z facetem poszłam do jakiegoś pomieszczenia za drzwiami. 
       - Dobra, musimy coś wspólnie wymyślić. Oglądałem twoją audycję i nie mogę zaprzeczyć, masz świetny wokal. Musimy czymś jednak zaskoczyć sędziów, bo cię nie zapamiętają, a do tego dopuścić nie możesz. Ten program opiera się na głosie, to prawda, ale również ważna jest osobowość. O tym musisz pamiętać. Teraz musimy się skupić i coś znaleźć - a ja przez cały ten czas tylko kiwałam głową. - Co myślisz o tej piosence? Według mnie będzie dla ciebie idealna. 
       - Też mi się tak wydaje - uśmiechnęłam się na dźwięk mojego głosu. Był taki strasznie piskliwy, co oznacza, że się denerwuję. 
       Savan spojrzał na moją minę i wybuchł śmiechem. Nie ma co, dzięki.
       Ćwiczyliśmy chwilę, jednak Savan nie mógł mi poświęcić całego dnia. Wyszłam z pokoju, znalazłam jakiś kącik i zaczęłam cicho ćwiczyć. Po jakimś czasie ktoś zawołał moje imię ponownie, jednak tym razem nie chodziło już o próby. Nadszedł czas "najważniejszego momentu mojego życia". Ktoś życzył mi powodzenia, ale nawet nie odwróciłam się, żeby sprawdzić kto. 
       Miałam nadzieję, że Savan jako tako mnie przygotował do tego występu. Myślałam, że zaraz zwymiotuję.
       - Dzień dobry - przywitałam się z jurorami.
       - Moja ulubiona uczestniczka - usłyszałam złośliwy głos Simona. - Witamy, witamy.
       - Co nam dzisiaj przygotowałaś? - zapytał Louis, patrząc na mnie uważnie. 
       - To będzie piosenka Areth'y Franklin 'Respect' - powiedziałam, a Louis pokiwał zainteresowany głową.
       - W takim razie scena jest twoja.
       Usłyszałam początek melodii i nie miałam wyjścia. Musiałam zacząć śpiewać. Miałam tylko nadzieję, że Simon mi nie przerwie, co on bardzo lubił robić.


       - Dziękujemy - powiedział w chwili, gdy skończyłam śpiewać Simon, a ja dostrzegłam w jego oczach błysk, jakiego przedtem nie zauważyłam. 
       Pokiwałam głową i szybko zeszłam ze sceny. Gdy tylko znalazłam się w holu, gdzie czekała na swoją kolej reszta uczestników, otoczył mnie wianuszek ludzi. 
       - I jak ci poszło? - zapytał ktoś, chyba Zayn, pewności nie mam. 
       Pokręciłam tylko moją brązową czupryną, myśląc tylko o tym, że w życiu nie przejdę dalej.
       W końcu udało mi się odejść od tych wszystkich ludzi. Usiadłam na jednym z krzeseł przy stole. Po pewnym czasie zorientowałam się, że siedzę obok jakiegoś obgryzywającego paznokcie chłopaka. Kojarzyłam go, ale nie do końca byłam pewna skąd.
       - Przepraszam - odezwałam się, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę. - Czy ty masz na imię Liam i byłeś tutaj dwa lata temu? - to pytanie chyba zabrzmiało głupio.
       - Skąd wiedziałaś? Wróżka? 
       - Czułam to w kościach - na twarzy Liama pojawił się lekki, jednak cały czas nerwowy uśmiech.
       - Jesteś jedyną osobą, która mnie tutaj jeszcze kojarzy... Jo - powiedział, patrząc na kartkę z moim imieniem.
       - Czuję się wyróżniona. Oglądanie każdej edycji X Factor nie poszło na marne - uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on patrząc na mój uśmiech, chyba nie mógł się powstrzymać od pokazania, jak bardzo się cieszy, że ktoś go pamięta.

       Następnego dnia czekałam na wyrok, siedząc gdzieś na uboczu i przyglądając się uczestnikom programu, a było ich dużo. Wyczytywano po kolei nazwiska ludzi i nazwy grup. Na pierwszy ogień poszły osoby 28+. Ja, jak zwykle, byłam ostatnia. Patrzałam, jak załamani ludzie wracają i wpadają w ramiona swoich przyjaciół. Ci, którzy przeszli, nie wracali do tej sali.
       Po 28+ nadszedł czas na grupy, a następnie na chłopców.
       Pokazałam Niall'owi, że trzymam za niego kciuki, Mattowi, z którym rozmawiałam wcześniej, pokazałam uniesiony kciuk w górę, pomachałam Liamowi, życzyłam powodzenia Zaynowi, Louis, który wcześniej zalał mnie plątaniną swoich wypowiedzi, zaczął mi machać jak wariat, Harold spojrzał na mnie, uśmiechając się przy tym szeroko, pewny faktu, że przejdzie dalej. Trzymałam kciuki za wszystkich uczestników, chociaż to chyba nie było możliwe, żeby wszyscy przeszli. 
       Nie chciałam zobaczyć tego, co zobaczyłam jakieś dziesięć minut później. Pełno chłopaków, ale nie chodzi mi tutaj o to. Pełno chłopaków, a po ich policzkach spływały łzy. Jeden z nich, gdy tylko wyszedł tymi drzwiami, oparł się o ścianę i zsunął na dół; inny zaczął szybko ścierać łzy; jeszcze inny podbiegł do swojej przyjaciółki, która o swoim losie w tym programie jeszcze nie wiedziała. 
       W następnej chwili ktoś zasłonił sobą cały widok, przytulając mnie. Uniosłam głowę i ujrzałam zapłakanego Liama. Spojrzałam w jego wielkie oczy.
       - Nie dostałem się... Znowu! To koniec! Jestem beznadziejny! - nawet nie zdążyłam zaprzeczyć jego słowom, bo pocałował mnie w czubek głowy i odszedł. 
       Zauważyłam Niall'a. Ten chłopak przy ścianie, jak się okazało, był Harry'm. Dalej widziałam Louis'a. Wszyscy płakali. Obok nich stał Zayn, a z ruchu jego warg wyczytałam coś jakby "Ten taniec był bez sensu"
       Chwiejnym krokiem podszedł do mnie Niall i zaczął coś mówić, jednak przez ten jego akcent i szybkość mówienia, nic nie zrozumiałam, tylko przytuliłam go. Zauważyłam, że cały czas krąży wokół nas kamera. Niall powiedział, że przyjdzie do mnie do pokoju i odszedł, a do mnie przybiegł Harold, który bez słowa wpadł mi w ramiona. Dzisiaj na pewno będę miała morką koszulkę.
       Ktoś zaczął wołać dziewczyny na scenę, a Styles nie chciał mnie puszczać.
       - Proszę cię, przejdź dalej - powiedział. Tak, jakby to teraz zależało ode mnie. - Będę mógł na ciebie dalej głosować. Powodzenia.

       - Witam was, dziewczyny. Miło mi was znowu widzieć - przywitał się z nami Louis. - Dzisiaj ostatni raz zobaczymy się w takim składzie, a muszę przyznać, że wybór wcale nie był prosty. 
       - Pierwszą osobą, która przechodzi jest Katie - powiedział Simon, a zaskoczona Katie wyszła z szeregu  zaczęła dziękować. Pamiętałam ją z wczorajszego występu, na którym zaśpiewała świetnie. 
       Jurorzy zaczęli wyczytywać nazwiska, a ja już wiedziałam, że to koniec. Nie przejdę. Usłyszałam, że przeszła Cher. Ucieszyłam się, bo przecież ona była świetna.
       - Zostało ostatnie miejsce - zaczął Simon, rozglądając się po zebranych. - I to ostatnie miejsce przypada... Jo - spojrzał na mnie z uśmiechem i lekko kiwnął głową.
       - Serio? - zapytałam, przez łzy, które zbierały się w moich oczach.
       - Serio, serio - odpowiedział ze śmiechem Simon. 
       Oszołomiona nie wiedziałam, co mam robić. Jakaś dziewczyna pokazała mi, że mam już zejść ze sceny, a ja jeszcze dziękując milion razy zeszłam ze sceny, wpadając w ramiona nieznajomych mi osób, które przeszły razem ze mną, w tym Katie, Mary, Matt, Cher, Rebecca i wiele innych. 
       - Mówiłem, że przejdziesz! - zawołał Matt Cardle, który wmawiał mi to cały poranek. Uśmiechnęłam się do niego, w myślach mając Niall'a, Harolda, Zayna, Liama i Louisa, którzy mówili mi, że nie ma mowy, żebym nie przeszła.
       
                                     ***
Strasznie się cieszę z tych prawie 600 odwiedzin bloga. Nawet nie wiecie, jak jest mi miło, że ktoś tutaj wchodzi. Uśmiecham się wtedy sama do monitora.
Mam nadzieję, że ten rozdział będzie troszkę lepszy niż poprzedni, który wcale mi się nie podobał. 
Jeśli już to czytacie, to bardzo Was proszę, znajdźcie chwilę i skomentujcie, to znaczy dla mnie bardzo dużo! x
Jeśli ktoś miałby jakieś pytania, to może śmiało pytać na moim twitterze (@YooungFoorever)
Do następnego! Xx :)

sobota, 23 czerwca 2012

003

       Obudziłam się rano trochę wcześniej niż zadzwonił budzik, co było niesamowicie rzadkie w moim przypadku. Wstałam z łóżka, które swoją drogą było niezwykle wygodne, i przetarłam oczy. Podeszłam do okna, spoglądając na poranny Londyn. Śliczny jak zawsze.
       Spojrzałam na zegarek. Ósma piętnaście. Miałam chwilę, by iść do Wembley Areny. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic. Ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy, wybrałam czerwone trampki i otworzyłam drzwi od pokoju. Wyszłam i pierwszym, co zobaczyłam, była burza brązowych włosów.
       - Niall! - zawołałam i zamknęłam szybko drzwi. Blondyn odwrócił głowę, machając mi. Ruszyłam w kierunku nowego kolegi i w tym samym czasie ktoś otwierający drzwi innego pokoju, wpadł na mnie z impetem.
       - Błagam, znowu ty? - usłyszałam i momentalnie zamarłam. - Czy ty nigdy się nie odczepisz?
       - Malik, nie denerwuj mnie, bo znam twój numer pokoju! Przecież ja się ciebie tylko raz zapytałam o twoje imię, więc o co ci, do jasnej cholery, chodzi? No proszę, powiedz, bo nie wiem!
       Chłopak zmierzył mnie wzrokiem (nie znam jego imienia, tylko nazwisko. Głupi Bezimienny-Malik) i odszedł w stronę windy.
       - No dobra, to było co najmniej dziwne - doszedł mnie chłopięcy głos. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na jego właściciela. Miał brązowe loki i zielone oczy, a na sobie, rzucającą się w oczy, fioletową bluzę. - Nie przejmuj się, czasem jest nerwowy.
       - Tak, już to słyszałam.
       - Chyba nie lubi brunetek... No nic. Ja lubię - spojrzałam na niego krzywo. Czy to był jakiś podryw? Oby nie. - Gdzie idziesz? Chyba ktoś na ciebie czeka. Szkoda. Złapię cię później! - i odszedł.
       Ale się nagadałam. Aż się zmęczyłam. Podeszłam do zdezorientowanego Niall'a i uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzałam na zawieszony ja jego ramieniu plecak. Pewnie był cały wypchany kanapkami.
       - Skoro wziąłeś drugie śniadanie, możemy iść - powiedziałam i razem ruszyliśmy na zewnątrz.

       Czułam się, jakbym miała deja vu. W holu znowu było pełno ludzi (choć mniej niż ostatnio). Wiedziałam, że moje szanse na dostanie się dalej były coraz mniejsze. Przykleiłam na siebie kartkę z numerem i imieniem i poszłam usiąść na jednym ze stołów. Włożyłam słuchawki do uszu i poruszałam głową w rytm muzyki. Po jakimś czasie zauważyłam, że stoi i produkuje się nade mną jakiś chłopak, który pewnie myślał, że jestem tak nieśmiała, że tylko kiwam głową na jego słowa. Wyciągnęłam dyskretnie słuchawki, nadal na niego patrząc.
       - A tak w ogóle, to na imię mi Louis - przedstawił się, wyciągając ku mnie rękę. - A ty jesteś... Joanne. Cześć.
       - Jo. Jestem Jo - poprawiłam go szybko.
       - Odezwałaś się! Jestem w szoku! Przedstawiałem się już z pięćdziesiąt razy i czekałem aż wyjmiesz słuchawki - uśmiechnął się, a ja zrobiłam się momentalnie czerwona. - Nic nie szkodzi. To było zabawne, jak tak sobie kiwałaś głową. Czego słuchałaś?
       - Bon Jovi... Lubisz?
       - Uwielbiam! - zawołał, na co połowa sali odwróciła głowy w naszą stronę. Wiem już, że Louis jest głośny, że nazywa się Louis (jestem niesamowita), i że go polubiłam. Zawsze coś. - A co sądzisz o The Fray?

       Otworzyli drzwi na salę i wszyscy popędzili, by zająć dobre miejsca, ale ja byłam zbyt leniwa, żeby biec. Kiedy doszłam na scenę, przecisnęłam się przez tłum ludzi i stanęłam z przodu, patrząc na Simona i Louis'a.
       - Witam wszystkich ponownie. Miło mi na was patrzeć i gratuluję wam, bo w końcu tutaj jesteście. Mam nadzieję, że jesteście przygotowani na najgorsze, bo mamy zaszczyt gościć tutaj jednego z najlepszych choreografów na świecie. Pracował między innymi dla Beyonce i Britney Spears. Panie i panowie, oto Brian Friedman. Dzisiaj zaczniecie ćwiczyć bez podziału na kategorie układ przygotowany przez Briana.
       - Cześć, moi drodzy! Mam nadzieje, że macie ze sobą ze sobą jakieś wygodne buty, bo w szpilkach nie pozwolę wam zatańczyć - tutaj spojrzał wymownie na jedną z dziewczyn w pierwszym rzędzie. - Będę wam mówić po imieniu, wy mówcie na mnie Brian i wszyscy będą zadowoleni. To co? Zaczynamy! Ustawcie się w równych odstępach i obserwujcie!
       Dosłownie w tym momencie Brian włączył radio, doszły mnie dźwięki "Telephone" Lady Gagi i zaczęły się próby. Pokazał nam jaką dziwną choreografię i kazał powtórzyć. Mówiąc szczerze, nie zapamiętałam nic. Nogi mi się plątały i obawiałam się o życie ludzi, stojących wokół mnie. Po jakiś dwóch godzinach nieustannego tańca, zmęczona usiadłam przy ścianie i obserwowałam, jak idzie innym. Zauważyłam Niall'a, który z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, próbował zatańczyć układ. Dalej widziałam Cher, Louisa, siedzącego przy przeciwnej do mnie ścianie Malika i tego kolesie, który powiedział, że potem mnie złapie. Mam się bać?
       - Jo, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli nie zatańczysz, nie przechodzisz - doszedł moich uszu głos Briana. Momentalnie wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Ostatnim, co zobaczyłam przed tym jak spojrzałam na Friedmana, był szeroki, zwycięski uśmiech tego zielonookiego chłopaka. - Mogę wiedzieć, co robisz?
       - Aktualnie siedzę - wypaliłam, zanim pomyślałam. Brian spojrzał na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem, ale się odwrócił.
       Niechętnie wstałam z ziemi i udałam się z powrotem udałam się na swoje miejsce. Zauważyłam kątem oka, ze spogląda na mnie Simon. Niedobrze. A może i dobrze. "Oni muszą cie zapamiętać, jeśli cię nie zapamiętają, odpadniesz i nikt o tobie wiedzieć nie będzie". Dzięki, tato, jesteś mądry.
       W końcu znowu podzielili nas na grupy i mieliśmy tańczyć razem. Najpierw grupy, potem 28+ (gdy przybyliśmy do Wembley Areny poinformowano nas o tej zmianie z 25 do 28), zaraz po nich chłopcy i dziewczyny. Cieszyłam się, że będę ostatnia, bo do najlepszych tancerzy, to ja nie należałam.
       Usiadłam sobie na krześle za sceną i czekałam na swoją kolej. Słyszałam krzyki Briana dochodzące ze sceny ("3...2...1... Zaczynamy!", "Freestyle!", czy "Czas na następną grupę!"). Obróciłam głowę i ujrzałam siedzącego kawałek dalej Malika. Debil spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok.
       - Przepraszam.
       Czy to było do mnie, czy ja się przesłyszałam? Spojrzałam znowu na Mulata i zamarłam, bo patrzył on na mnie. Nie odzywałam się, tylko czekałam, aż się ponownie odezwie.
       - Przepraszam - powtórzył, nie patrząc mi w oczy. - Naskoczyłem na ciebie bez sensu. Nie dziwię się, że mnie nie lubisz. Jedzą mnie nerwy, zaraz odpadnę z programu i zachowałem się w stosunku do ciebie jak dupek.
       - Z grzeczności nie zaprzeczę - powiedziałam, a kącik moich ust uniósł się nieznacznie. Chłopak chyba to zauważył, bo uśmiechnął się lekko.
       - Więc... Jestem Zayn.
       - Jo.
       Usłyszałam jak Brian krzyczy "Chłopcy na scenę!", a Zayn ani ruszył.
       - Nie idziesz?
       Pokręcił w odpowiedzi głową, mrucząc, że nie potrafi tańczyć i nigdy tego nie zrobi, a ja, wiedząc, że go nie przekonam, żeby poszedł (był chyba równie uparty jak i ja), wstałam i szybkim krokiem ruszyłam na scenę.
       Spojrzałam na Friedmana, który patrzył na chłopaków.
       - Są wszyscy? No to zaczynamy.
       - Nie wszyscy - powiedziałam wystarczająco głośno, by mnie usłyszeli. - Za sceną siedzi chłopak i chyba potrzebuje, żeby ktoś mu pomógł - spojrzałam tym samym na Simona.
       - I sądzisz, że powinienem być to ja? - zapytał, unosząc jedną brew. - Jest wystarczająco duży, żeby podejmować decyzje za siebie.
       - Jednak wydaje mi się, że tylko pan może mu pomóc - nie wiem, co sobie pomyślał, ale poszedł za kulisy. I nie wiem, co powiedział Zaynowi, ale ten wrócił i zatańczył. Czuję się z siebie dumna. Będę musiała o tym powiedzieć rodzicom. Niech czują się dumni ze mną.
       Nadeszła nasza kolej, a ja stanęłam w wolnym miejscu na scenie.
       - Jo, kochana, przesuń się trochę do przodu, bo cię nie widać - powiedział Brian. Dzięki, zepsułeś mój plan!
       Friedman włączył muzykę, a ja zaczęłam tańczyć. Tańcem bym tego nie nazwała, ale niech Brian nazywa to, jak chce. Skończyłyśmy, wiecznie zadowolony Brian pożegnał się z nami i życzył miłego wieczoru. Wyszłam szybko z budynku, chcąc iść do hotelu, jednak zostałam otoczona szczęśliwymi ludźmi, opowiadającymi mi, jak bardzo chcą przejść dalej. Miło.
       - Jo, dziękuję - usłyszałam głos Zayna, który stał z rękami w kieszeniach za mną. - Jestem twoim dłużnikiem - powiedział i uśmiechnął się szeroko, a mi zrobiło się cieplej na sercu. - Idziesz do hotelu?
       Zauważyłam biegnącego w moją stronę Niall'a.
       - Cześć, Jo! - zawołał. - Cześć, Zayn! Idziemy?

sobota, 16 czerwca 2012

002


       Nadszedł czas bootcampu, a ja byłam zmęczona jak nigdy. Ostatnimi dniami snułam się po domu, jak duch. Jakbym straciła część mnie, przychodząc do X Factor'a, a przecież tak nie było. W duchu niesamowicie się cieszyłam! Coś było ze mną nie tak.
       W związku z tym, że rozpoczynał się drugi etap, a ja mieszkałam na samym końcu Londynu, wynajęłam pokój w hotelu obok Wembley Areny. Na pewno wyjdzie taniej niż na paliwo albo bilety. Pojechałam do hotelu i zakwaterowałam się w pokoju i udałam się do wielkiego holu. W pomieszczeniu znajdowało się bardzo dużo ludzi. Więcej ich matka nie miała.
       - Uważaj! - usłyszałam za sobą i w tym momencie trafił mnie szlag.
       A konkretniej pomarańcza, którą dostałam prosto w tył głowy.
       Odwróciłam się na pięcie ze zmrużonymi oczami i spojrzałam wzrokiem zabójcy na winowajcę. Patrzył na mnie ze strachem w oczach.
       - Tak mi przykro! - zawył nagle z dziwnym akcentem, podbiegając do mnie i odgarniając swoje blond włosy z oczu. - Nie chciałem w ciebie trafić! To miało być w niego! - pokazał na kogoś palcem, ale nie chciało mi się patrzeć. - Nic ci nie jest? Ty oddychasz? Dziewczyno... Oddychasz? Żyjesz? Powiedz coś!
       W tym momencie nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Chłopak patrzył na dziwnym wzrokiem. Nie dziwię mu się. Blondyn poczekał aż mi przeszło.
       - Gniewasz się? - zapytał, na co ja pokręciłam głową. - To dobrze. Jestem Niall. Niall Horan.
       - Jo Haggins.
       - Więc... Co tutaj robisz, Jo?
       - Idę na drugi etap X Factor'a i... zaraz się spóźnię.
       Niall spojrzał na mnie wielkimi oczami.
       - O Mój Boże! Biegiem! - złapał mnie za rękę i razem wybiegliśmy z hotelu.

       - Po pierwsze: witam - powiedział Simon, patrząc na tłum. - Po drugie: gratuluję przede wszystkim jednemu z was, ponieważ jedna osoba wygra ten program. Po dzisiejszym dniu połowa z was odejdzie do domów. Teraz podzielimy was na grupy i zaśpiewacie jedną piosenkę.
       - Szukamy kogoś niesamowitego - odezwał się Louis. - Szukamy gwiazdy, dlatego wybierzemy tylko najlepsze osoby.
       - Dzisiaj nie będzie drugich szans. Pokarzcie, na co was stać!
       Ja tylko stałam i słuchałam. Nie miałam sił ani chęci, by się ruszyć. Słowa Simona dzwięczały mi w uszach. Nie będzie drugich szans. Ktoś szturchnął mnie w ramię, pokazując, że mamy zejść ze sceny. Dzięki, Niall, nie domyśliłabym się!
       - Nie dam rady - szepnęłam, chyba sama do siebie.
       - Oczywiście, że dasz - zapewnił mnie Niall. - Będzie dobrze!
       Obyś miał rację, Niall. Dziwne, że znałam go od czterdziestu minut (tak, czterdziestu, bo jeszcze czekaliśmy na Simona i Louis'a, więc się nie spóźniliśmy), a jest dla mnie jak przyjaciel. On miał w sobie coś przyciągającego. Coś co cię do niego pcha. Był taki przyjacielski... Nie to, co ja. Nie wiem, jak on ze mną ten czas wytrzymał.
       Podzielili nas na cztery grupy - chłopców, dziewczyny, grupy i ludzi 25+. Dostałyśmy piosenkę If I Were A Boy. Beyonce ma strasznie trudne piosenki. Nie wiem, ile ćwiczyłyśmy. Godzinę czy trzy? Kto wie? Za to nasz trener był nie do zniesienia.
       - Jo, głośniej - powiedział do mnie, patrząc na kartkę z numerem i imieniem przyklejoną do mojej bluzki. Znowu. - Jo, wysil się trochę. Geneva, ścisz się minimalnie. Jo, daj z siebie więcej. Cher, głośniej. Jo, ŚPIEWAJ! To jest program dla śpiewaków! Nie śpiewasz - nie jesteś w programie. Proste! Więc śpiewaj!
       Tak, tak. Czepiaj się, a ja poczekam, aż skończysz. Widząc brak odzewu z mojej strony, westchnął i odszedł na drugi koniec pomieszczenia. 1:0 dla mnie!
       W końcu weszłyśmy na scenę. Strasznie się denerwowałam. Spojrzałam na Simona i Louis'a.
       - Cześć, dziewczyny! - przywitał się Louis. - Annastasia, zaczynaj!
       Dziewczyny śpiewały po kolei, a ja słuchałam ich głosów, które, muszę przyznać, miały świetne.
       - Jo, scena jest twoja!
       Zaśpiewałam jakiś krótki fragment piosenki i już przerwał mi Simon:
       - Dziękujemy, Joanne.
       Wspominałam już, że go nie lubię?
       Siedzieliśmy wszyscy jak na szpilkach na fotelach i kanapach, czekając na wyrok. Wiedziałam, że decyduje tam również głos naszego trenera. Nie będzie dobrze.
       Podszedł do mnie jakiś człowiek z ekipy. Za nim podążał kamerzysta.
       - Słuchaj, powiedz, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś, że nie możesz teraz odpaść, bo to dla ciebie szansa, a my to nagramy, dobra?
       Miałam ochotę zacząć się śmiać, ale facet mnie uspokoił ruchem dłoni i pokazał, że mam zacząć mówić.
       - Zrobiłam wszystko, co tylko mogłam. Mam wielką nadzieję, że przejdę. Nie chcę zawieść mojej rodziny... I co jeszcze? - w tym momencie zaczęłam się śmiać.
       - Dobra - powiedział naburmuszony mężczyzna. - To się wytnie.
       Pozostawał jednak jeden problem - nadal znałam tutaj nie wiele osób. Niall rozmawiał akurat z jakimiś ludźmi. Zauważyłam jakiegoś samotnie siedzącego chłopaka, więc do niego podeszłam.
       - Cześć. Jestem Jo - przywitałam się. Podniósł wzrok, ale się nie odezwał. - Przepraszam? Czy ty mnie słyszysz? Halo?! Jesteś tam?
       - Czy możesz mi powiedzieć, co chcesz i sobie iść?
       Zmrużyłam oczy i się odwróciłam.
       - Będziesz coś chciał - mruknęłam na odchodne.
       - Lepiej z nim nie gadać - usłyszałam za sobą. - Czasem jest strasznie nerwowy. Już się o tym przekonałam. Jestem Cher!
       - Jo.
       - Pamiętam cię! Masz niesamowity głos.
       - Dziękuję! Ty też - powiedziałam, ale za cholerę nie mogłam sobie jej przypomnieć.
       Nagle do pomieszczenia wparował jakiś mężczyzna z kartkami w dłoniach.
       - Przeczytam teraz nazwiska osób, które mają iść za mną. Reszta chwilę poczeka. Najpierw grupy - wymienił nazwy niezliczonej ilości grup. - Chłopcy: Harry Styles, Paije Richardson, Tom Richards, Liam Payne, Niall Horan - widziałam zdezorientowanie na twarzy chłopaka. - Zayn Malik, Nicolo Festa, Louis Tomlinson - nie wiem, ile ich wymienił, ale tylko te zapamiętałam. Potem podał ludzi '25+'. - I na koniec dziewczyny: Katie Smith, Cher Lloyd, Keri Arrindell, Gamu Nhengu, Rebecca Ferguson, Jo Haggins - dalej nie słuchałam, zbyt przejęta faktem, ze zostałam wyczytana. - Chodźcie za mną!
       Naszą dużą grupę znowu podzielili na cztery kategorie. Pierwsze na sceny weszły grupy, ale nie wróciły, tak samo jak potem '25+' i chłopcy. Teraz była nasza kolej.
       - Witamy ponownie - zawołał Louis.
       - Jak myślicie, dziewczyny, to będzie dobra czy zła wiadomość - zapytał, patrząc na nas wszystkie. - Będzie zdecydowanie dobra - i wtedy zaczęła się euforia. Dziewczyny zaczęły krzyczeć, skakać i piszczeć. - Widzimy się jutro!
       Zeszłam ze sceny i od razu otoczyły mnie ramiona nieznajomych mi ludzi.
       - Mówiłem, że będzie dobrze - zawołał niezwykle przejęty Niall prosto do mojego ucha. Uśmiechał się szeroko. Błękitne oczy mu błyszczały. - My, Irlandczycy, zawsze mamy racje! To co... Idziemy coś zjeść?

niedziela, 10 czerwca 2012

001

     
       Niesamowite jest to, że kiedy sobie coś postanowisz za wszelką cenę chcesz tego dopiąć. I nieważne jakie będą tego konsekwencje - chcesz dojść na sam szczyt, pokazać tym, którzy w ciebie nie wierzyli, że dasz radę, że zrobisz wszystko tak, jak to sobie wieczorem przed snem wymarzyłeś.
       Ja właśnie stałam w tłumie takich osób. Osób, które chcą sobie coś udowodnić. Pokazać, że potrafią śpiewać, że dadzą radę, że mają factor X.

       Rozejrzałam się dookoła, uświadamiając sobie, gdzie właśnie się znalazłam. Dookoła mnie było pełno ludzi, jednak ja czułam się sama. Oni byli ze wspierającymi ich rodzinami; ze mną było powietrze i mój wymyślony przyjaciel Jasonem, którego wyimaginowałam w wielu 5 lat. On był ze mną zawsze i wszędzie. Nikt oprócz niego nie wiedział, że tutaj jestem. Nie było okazji, by im o tym powiedzieć. Kiedyś w końcu się dowiedzą.
       Jakaś kobieta siedząca przy stole podała mi kartkę z numerem: 769134. Uśmiechnęła się do mnie i życzyła powodzenia. Cały wielki hol był zapchany do ostatniego miejsca siedzącego. Czego innego można się było spodziewać po Londynie? Położyłam na ziemi moją kurtkę i usiadłam na podłodze. Włożyłam do uszu słuchawki i powoli odpływałam. No dobra. Odpłynęła bym, gdyby nie ciągłe krzyki, gra na gitarach dwustu różnych melodii i śmiechy dochodzące z każdej strony.
       Nie wiem, ile tak siedziałam. Godzinę? Dwie? Pięć? Wiedziałam tylko tyle, że zaczynał mnie boleć tyłek.
       - Joanne Haggins - usłyszałam krzyk jednego z mężczyzn, stojących przy wielkich drzwiach. Podnisłam się i szybko do niego podeszłam. - Za trzydzieści sekund wchodzisz - powiedział, gdy razem doszliśmy za kulisy. - Trzy, dwa, jeden. Już!
       Weszłam na scenę, łapiąc po drodze mikrofon. Usłyszałam krzyk widowni. Stanęłam na znaku X i spojrzałam na trójkę jurorów, siedzących przede mną za wielkim stołem: Louis Walsh, Cheryl Cole i Simon Cowell.
       - Cześć - zawołał Louis. - Jak ci na imię i skąd jesteś?
       - Dzień dobry - odezwałam się łamiącym głosem. - Jestem Jo i aktualnie mieszkam w Londynie - nagle poczułam, że stres się powoli, powolutku ulatnia.
       - Świetnie! A co nam dzisiaj zaprezentujesz?
       - 'You And I' Lady Gagi.
       - W takim razie, scena jest twoja.
       Nabrałam powietrza do płuc, chcąc się uspokoić. Nie mogłam się już wycofać. Było za późno... Otworzyłam buzię, a wtedy już samo poszło...


       Kiedy skończyłam spojrzałam na jurorów, który patrzeli na mnie z szerokimi uśmiechami. Chyba umarłam.
       - Jo, nie mam słów, żeby opisać twój występ - powiedziała Cheryl, starając się uspokoić piszczący tłum. - Masz niezwykły wokal!
       - Jo, nie wiem, co robiłaś przez ostatnie sześć edycji, ale cieszę się, że w końcu nas zaszczyciłaś swoją obecnością tutaj! - zawołał Louis. 
Przeniosłam wzrok na Simona, który przyglądał mi się w skupieniu. Jakby zastanawiał się, czy jest sens wyrażać swoją opinię.
       - Nie wiem, co powiedzieć, więc powiem tylko, że jesteś niesamowita i jestem na tak - odezwał się w końcu i lekko uśmiechnął. Do mnie.  - Louis? 
       - Definitywnie na tak!
       - Jestem na tak - powiedziała Cheryl.
       - Trzy razy tak. Widzimy się później! - po tych słowach nie wiedziałam, co się dzieje. Dosłownie. 
       - Dziękuję bardzo! - zawołałam i najspokojniej jak umiałam (kogo ja oszukuję, spokojnie nie umiałam) zeszłam ze sceny.

__________
Jest pierwszy rozdział! I jak się podoba? Mam nadzieję, że jakoś ujdzie. :)
To mój pierwszy blog o tematyce 1D... 
Tego tumblr'a również założyłam, żeby wam trochę pokazać więcej. Mam nadzieję, że nie na darmo.
Do następnego! x

sobota, 9 czerwca 2012

Bohaterowie

Bohaterowie:



Joanne Judith Haggins
19.07.1994
Londyn, Anglia
'You And I' Lady Gaga

Harold Edward Styles
1.02.1994
Holmes Chapel, Anglia
'Isn't She Lovely' Stevie Wonder
Louis William Tomlinson
24.12.1991
Doncaster, Anglia
'Hey There Delilah' Plain White T's

Liam James Payne
29.08.1993
Wolverhampton, Anglia
'Cry Me A River' Arthur Hemilton

Niall James Horan
13.09.1993
Mullingar, Irlandia 
'So Sick' Ne-Yo

Zayn Javadd Malik
12.01.1993
Bradford, Anglia
'Let Me Love You' Mario

Uczestnicy programu:

Cher Lloyd
Matt Cardle
Aiden Grimshaw
Matt Cardle
Rebecca Ferguson
Mary Byrne
Nicolò Festa
Treyc Cohen 
Paije Richardson
John Adeleye
Wagner
Storm Lee
Rebecca Creighton
Sophia Wardman
Esther Campbell
Geneva Lane
Craig Saggers
Josef Al-Smadi
Matthew Newtion
Kalvin Lamey
Alex Murdoch
Ryan-Lee Seager
Jordan Gabriel

Sędziowie:

Somon Cowell
mentor: grupy

Cheryl Cole
mentor: dziewczyny

Dannii Minogue
mentor: chłopcy

Louis Walsh
mentor: 28+

Sędziowie dodatkowi:

Geri Halliwell
Natalie Imbruglia
Katy Perry
Pixie Lott
Nicole Scherzinger

Prowadzący:

Dermot O'Leary

Trenerzy zawodników: 

Savan Kotecha
Brian Friedman
Yvie Burnett